środa, 24 października 2012

Dowody zbrodni

Przytłoczona oczywistością i ogromem zgromadzonych dowodów mojej winy, przyznałam się już jakiś czas temu do zarzutów  notorycznego działania przeciwko sobie. Winna zaniedbania własnego ciała ( i nie tylko) dojrzewam do decyzji przedstawienia dowodów zbrodni. Dlaczego? Z własnej nieprzymuszonej woli chcę się wystawić na łatwy cel? Nie jest to żadna forma samoumartwiania się ani znęcania nad sobą, tym bardziej ekshibicjonizm, o nie. Wiem, że nie muszę tego robić, że potem  nie ma odwrotu. Ale chcę! Ku przestrodze! Jak mi zachce się ciasteczek, szyneczki czy frytek! Również dlatego, że często zapominam, że zmieniłam rozmiar ubrań. Łapię się na wciąganiu brzucha, garbieniu się i uporczywym naciąganiu, poprawianiu bluzek. Czyli jest jak dawniej. Wiecie o czym mówię. A przecież to już za mną, mam nadzieję. To znaczy stop!!! Wyjaśnijmy sobie: nie, nie, nie zakończyłam walki z kilogramami. Nie twierdzę, że teraz jest ekstra super, jest po prostu lepiej niż było. A to już coś. Tylko w głowie nadal siedzi ten grubasek... O ironio, mimo zmian zachodzących zewnętrznie, zmiany wewnętrzne idą ...opornie. Może dlatego, że nie doszłam jeszcze do kresu drogi, a może za mało uwagi poświęcam temu z nieśmiałością ukazującemu się nowemu ''ja''. Nadal patrzę na siebie tak jak dawniej, czasem tylko przechodząc obok lustra zdziwię się lekko, ale pędzę dalej do własnych zajęć. Nie odbieram siebie jako lepszej. A to ciało jest  na razie jakieś...obce!?!. Obecny stan nazywam jeszcze przejściowym, zrozumiałe jest więc to, że nie rozpieszczam samej siebie szalonymi zakupami. Jeszcze. Po co, skoro planuję zjechać jeden rozmiar w dół? Na to przyjdzie czas... Mam nadzieję, że wyrobię się akurat na zimowe wyprzedaże...Na razie zatem ograniczam się do zakupu tak zwanych niezbędników, jak kurtka zimowa, sweterki, spodnie. To trzeba było wymienić na mniejsze, a malutka satysfakcja, jaka temu towarzyszyła była budująca.
Zatem by sobie przypomnieć, gdzie zaczynałam, a gdzie jestem teraz, te zdjęcia niech przemówią. Niech też mobilizują do dalszej pracy...

                                                     Tak było w czerwcu 2012 roku:


By w październiku 2012 już było inaczej:


Jak będzie za kolejny miesiąc, dwa? Się zobaczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz